Po doświadczeniach poprzedniego dnia, to znaczy świetnej organizacji wyprawy do Lesotho już bez specjalnych targów zdecydowaliśmy się na wzięcie przewodnika i ich transportu.
I bardzo dobrze. Myślę, że niektórzy mieliby kłopot z podjęciem decyzji, czy skorzystać z drabin łańcuchowych. Poza tym nie ma tam zwyczaju malowania znaków na szlaku, jak u nas. Samo podejście ciekawe, szczególnie ostatnie 300m, ostrym źlebem prawie pionowo w górę (nie sądziłem, że będzie to możliwe). Za to widok z krawędzi zapierał dech w piersiach. No i świadomość, że widzimy TEN wodospad.