Po jedenastu godzinach lotu lądujemy w turystycznym raju - Varadero. Trochę emocji na granicy, bo dociekliwy urzędnik przepytuje mnie dokładnie: dokąd, po co, gdzie będziemy nocować w Havanie. I do tego telefonicznie sprawdza rezerwację. Na szczęście wszystko się zgadza. Przechodzimy. "Raj" jakoś nas nie interesuje.
Jeszcze tylko jakoś dostać się do Havany. Pomaga nam miejscowy dyspozytor autobusów turystycznych, który załatwia nam za drobne 10 Euro od osoby miejsca w autobusie wiozącym Niemców do hotelu w stolicy. Po drodze dzięki przewodnikowi, który cały czas coś Niemcom opowiadał dowiadujemy się sporo ciekawostek o Kubie.