Geoblog.pl    dargur    Podróże    Kuba 2008    Cienfuegos - plaża, muzyka
Zwiń mapę
2008
17
sty

Cienfuegos - plaża, muzyka

 
Kuba
Kuba, Cienfuegos
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9489 km
 
Motel, gdzie spaliśmy musieliśmy opuścić już o szóstej rano, jeszcze po ciemku. Dzięki temu uzyskaliśmy możliwość obserwowania wschodu słońca nad bagnami Zapaty. Była tam cała masa ptactwa. Przede wszystkim sępy. Prawdziwe, wielkie, dzikie.
Do Cienfuegos dotarliśmy już około jedenastej. W ten sposób zyskaliśmy praktycznie cały dzień. Znowu kłopot ze znalezieniem noclegów. Udaje się, ale trzy pokoje w dosyć dużych odległościach. Nasz gospodarz zupełnie inny, niż wszyscy dotąd spotkani Kubańczycy. Strasznie "zamerykanizowany" Widać, że kasy ma sporo, mieszka elegancko, mówi po angielsku. Ale siedzi cały czas w zakratowanym domu, nawet taras jest zamknięty, jak w klatce. A on musi nam za każdym razem otwierać kraty wejściowe - nawet w nocy. I w ogóle wyjątkowo "zimna ryba".
Jedziemy na plażę "Rancho Luna". Mojito na plaży, w cieniu palmy smakuje znakomicie. I chyba dlatego wszyscy straciliśmy czujność i nikt nie użył kremu z filtrem. Teraz kwiczymy... Z plaży wracamy trochę wcześniej, żeby połazić po Cienfuegos. Miasto zdecydowanie inne niż Havana. W centrum większość budynków pięknie odnowiona. Nawet kościół. Z Basią chodzimy za dobiegającymi z różnych stron dźwiękami. W ten sposób trafiamy na próbę wyjątkowo licznego zespołu z nietypowym instrumentarium. Nie było gitary, klawesów, bongosów. Za to trzech wokalistów, trzech perkusistów, flet, troje skrzypiec, bas elektryczny, klawisze i jeszcze czasami ktoś dochodził. Grali cudnie, szczególnie, kiedy nas zauważyli. Poleciałem od razu po rum. Na koniec wręczyłem go szefowi. Na Kubie ze świeżo otwartej butelki należy chlapnąć troszkę na ziemię - taka ofiara dla bogów (kiedy tak robiłem od razu było widać zaskoczenie i szacunek w oczach miejscowych). Ale tym razem było inaczej. Szef kapeli otwarł butelkę, polał sobie rękę i tą mokrą od rumu ręką namaścił i nas i swoich przyjaciół. Po rękach, twarzy, szyi. Było coś intrygującego w tym geście. Jednak co by on z tym rumem na początku nie zrobił to i tak poczęstunek spotkał się ze sporym aplauzem. Potem jeszcze połaziliśmy po Cienfuegos znajdując parę innych miejsc z muzyką. Ale to pierwsze było bez konkurencji.
Obiad w casa particulare. Potem idziemy w miasto. Szukamy muzyki. Lokal polecany przez znajomych Kubańczyków oceniamy, jako nie dla nas, a dla tamtejszej bananowej młodzieży. Łapiemy konną bryczkę ze światłem pozycyjnym w postaci oliwnej lampy palącej się żywym ogniem pod podłogą wozu i jedziemy do centrum. A ogień z takiej lampki sieje iskrami i wychodzi poza wóz, gdy tylko koń zaczyna szybciej biec.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dargur
Dariusz Gurdak
zwiedził 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 36 wpisów36 8 komentarzy8 279 zdjęć279 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
08.01.2008 - 23.01.2008
 
 
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
11.11.2006 - 05.12.2006